Jest siódmy lutego, zimny pochmurny poranek, dzielnica Minato. strefa Nishiazabu, Tokio. Sale szpitalnego korytarza przeszywa krzyk dziecka, które właśnie wzięło swój pierwszy oddech.
Trzydzieści sześć lat, dwa tygodnie i sześć dni później, kilka przecznic dalej, pisk opon w Shibuya nie zdziwił nikogo. Tam zawsze było głośno.
Trzydzieści sześć lat, dwa tygodnie i sześć dni to o całą wieczność za mało dla tak wspaniałego artysty, jakim był Jun Seba, japoński beatmaker, DJ i producent, znany min. ze ścieżki dźwiękowej do produkcji takich jak "Samurai Champloo" i "Cowboy Beepop".
O żadnym innym twórcy nie mogę powiedzieć że jego muzyka wycisnęła ze mnie łzy. Niesamowity styl, tak jak wszystko co porusza, ciężki do opisania. To tak jakby zamknąć w dźwiękach zapach pierwszej dziewczyny, coś co sprawia że kiedy zamykasz oczy nie przestajesz widzieć, zmienia się tylko treść.
Bardzo nie lubię się rozpływać, zwłaszcza tak jak teraz, publicznie, ale w tym konkretnym przypadku robię to z najwyższą przyjemnością. Nie znam nikogo, komu nie spodobała się muzyka Nujabes'a, może dlatego że w swoich dźwiękach znalazł uniwersalny klucz do serc słuchaczy, język który rozumieją wszyscy niezależnie od wieku, narodowości, płci i gustów. Jeśli w twojej piersi bije serce, to wystarczy, byś zakochał się (sic)* w twórczości tokijskiego producenta, i to tak jakby to był pierwszy raz. Czyli naprawdę.
W świecie Hip-Hop'u stał się prawdziwą legendą, niedoścignionym wzorem, i o nawiązujących do niego twórcach jeszcze niejednokrotnie będzie wam dane przeczytać. A teraz, na moją prośbę i polecenie posłuchajcie. Oto sto minut, które naprawdę zmieniło mój świat.
Trzydzieści sześć lat, dwa tygodnie i sześć dni później, kilka przecznic dalej, pisk opon w Shibuya nie zdziwił nikogo. Tam zawsze było głośno.
Trzydzieści sześć lat, dwa tygodnie i sześć dni to o całą wieczność za mało dla tak wspaniałego artysty, jakim był Jun Seba, japoński beatmaker, DJ i producent, znany min. ze ścieżki dźwiękowej do produkcji takich jak "Samurai Champloo" i "Cowboy Beepop".
O żadnym innym twórcy nie mogę powiedzieć że jego muzyka wycisnęła ze mnie łzy. Niesamowity styl, tak jak wszystko co porusza, ciężki do opisania. To tak jakby zamknąć w dźwiękach zapach pierwszej dziewczyny, coś co sprawia że kiedy zamykasz oczy nie przestajesz widzieć, zmienia się tylko treść.
Bardzo nie lubię się rozpływać, zwłaszcza tak jak teraz, publicznie, ale w tym konkretnym przypadku robię to z najwyższą przyjemnością. Nie znam nikogo, komu nie spodobała się muzyka Nujabes'a, może dlatego że w swoich dźwiękach znalazł uniwersalny klucz do serc słuchaczy, język który rozumieją wszyscy niezależnie od wieku, narodowości, płci i gustów. Jeśli w twojej piersi bije serce, to wystarczy, byś zakochał się (sic)* w twórczości tokijskiego producenta, i to tak jakby to był pierwszy raz. Czyli naprawdę.
W świecie Hip-Hop'u stał się prawdziwą legendą, niedoścignionym wzorem, i o nawiązujących do niego twórcach jeszcze niejednokrotnie będzie wam dane przeczytać. A teraz, na moją prośbę i polecenie posłuchajcie. Oto sto minut, które naprawdę zmieniło mój świat.
* - nawiązanie do genialnej produkcji Nujabes'a i jego przyjaciela Shing02 pt. Luv(sic)
https://www.youtube.com/watch?v=PJktY5gVIZA
https://www.youtube.com/watch?v=PJktY5gVIZA