Bo ja to mam tak, że bardzo rytmicznie mówię. Kompletnie nieintencjonalnie, po prostu jakoś rytmikę tekstu przedkładam na jego melodykę. Zasadniczo kiedy piszę na klawiaturze to jest to samo, z tym że częściej przerywam. Kiedy mówię na głos nigdy się nie zatrzymuję, bowiem zawsze odnoszę wrażenie że ciężarem dla osoby słuchającej jest słuchanie mnie, natomiast mi mówienie przychodzi lekko, wręcz podświadomie, choć nie oznacza to że nie jestem świadom swoich słów. I pozostając w tej świadomości wypluwam z siebie nieprzerwany potok słów, dając tym samym przykład mojemu słuchaczowi, licząc że on też nie przerwie swojej dotychczasowej czynności. To chyba jest trochę tak jak z miłością fizyczną - kiedy ty przerywasz, siłą rzeczy twój partner/partnerka również przerywa, niezależnie od tego czy istnieje.
I myślę że moje wylewy tutaj bardzo dobrze się wpisują w mój osobisty styl wypowiedzi, nigdy za szczególnie nie zastanawiam się, ani też nie planuję co zamierzam udostępnić, po prostu przyjmuję pewien określony temat wypowiedzi, a reszta płynie.
Prawdę mówiąc, ciężko mi znaleźć w sobie szacunek do ludzi, którzy dłużej zastanawiają się nad formą swojej wypowiedzi, aniżeli nad jej treścią, jakkolwiek by to spod moich palców nie wyglądało. Sformułowania, którymi się posługuję przychodzą mi naturalnie, dużo ciężej jest znaleźć temat płynący nie z zewnątrz, a z głębi.
To podwójnie ryzykowne, wszak wraz z trudem wynikającym z dogrzebywania się w sobie do czegokolwiek wartościowego, trzeba również przyjąć mało racjonalne założenie że to co we mnie siedzi, jest jakkolwiek oryginalne, lub co gorsza ważne.
Bo moja skorupa, choć przynosi mi dużo radości, to obiektywnie rzecz biorąc nie zapowiada w środku nic szczególnie ciekawego, a wręcz każe spodziewać się czegoś szczególnie przewidywalnego.
I tu was mam.
Zapraszam do środka.
I myślę że moje wylewy tutaj bardzo dobrze się wpisują w mój osobisty styl wypowiedzi, nigdy za szczególnie nie zastanawiam się, ani też nie planuję co zamierzam udostępnić, po prostu przyjmuję pewien określony temat wypowiedzi, a reszta płynie.
Prawdę mówiąc, ciężko mi znaleźć w sobie szacunek do ludzi, którzy dłużej zastanawiają się nad formą swojej wypowiedzi, aniżeli nad jej treścią, jakkolwiek by to spod moich palców nie wyglądało. Sformułowania, którymi się posługuję przychodzą mi naturalnie, dużo ciężej jest znaleźć temat płynący nie z zewnątrz, a z głębi.
To podwójnie ryzykowne, wszak wraz z trudem wynikającym z dogrzebywania się w sobie do czegokolwiek wartościowego, trzeba również przyjąć mało racjonalne założenie że to co we mnie siedzi, jest jakkolwiek oryginalne, lub co gorsza ważne.
Bo moja skorupa, choć przynosi mi dużo radości, to obiektywnie rzecz biorąc nie zapowiada w środku nic szczególnie ciekawego, a wręcz każe spodziewać się czegoś szczególnie przewidywalnego.
I tu was mam.
Zapraszam do środka.